Zniewieściałej Europie przeciwstawia Sarbiewski rycerską Polskę, która piersią własną broni chrześcijaństwa przed dziczą turecką; bohaterska wojna chociM ska z roku 1621 natchnęła go do napisania ody patriotycznej O znamienitym zwycięstwie Polaków nad Osmanem, cesarzem tureckim: Galezus, rolnik mołdawski, wyorawszy raz na polu chocimskim szyszaki i pancerze, przypomina sobie, że kiedyś własnymi oczami patrzał tutaj na bitwę straszliwą, i śpiewa o niej pieśń, wielbiąc nieustraszoną odwagę rycerstwa polskiego. W innej zaś odzie patriotycznej, Do rycerstwa polskiego, gdy Władysław, król polski, pobiwszy Osmana, cesarza tureckiego, ściągnął zwycięskie wojsko na leże zimowe, tak woła poeta: «Wierzycie? Chwała! O, wierzcie, potomki,-że złamań Turczyn, szpetnie z naszej ziemi-zbiegł i w rozsypce rzucając bój gromki, - okupił pokój zgony nieszczęsnemi. -Jakiż strach skrzydła poprzypinał wtedy - pohańcom sprośnym, gdy z hufcami społem - Władysław ślepe od trwogi czeredy - gnał, piorunowy miecz wznosząc nad czołem? -Jakiż Tatarów i janczarów roty-ogarnął przestrach, gdy niemal już z dala - zbladł modry Dunaj, rumieńcem sromoty - Bosforu mętna pokryła się fala!*
Rozumie się, że jak Horacy, tak i jego wielbiciel Sarbiewski opiewał nie tylko swoje uczucia, ale i swoje myśli-o świecie, o człowieku, o jego życiu i obowiązkach, o cnocie: są to ody refleksyjne, przypominające pieśni refleksyjne Kochanowskiego. Ta jednak wielka różnica zachodzi między dwoma poetami, że kiedy Kochanowski, człowiek świecki, nie żywił bynajmniej pogardy do tego świata, nie stronił od wesołego towarzystwa, nie tęsknił do lepszego życia, Sarbiewski, ksiądz i zakonnik, świat ziemski poczytuje za marność, uciech życiowych unika, szukając samotności, aby się móc bez przeszkody oddawać pobożnym rozmyślaniom, i tęskni do lepszego, wiekuistego życia; pod tym względem podobny jest do Szarzyń-skiego. Najpiękniej wypowiedział tę swoją tęsknotę w Westchnieniu do ojczyzny niebieskiej.
Ojczyzna niebios wzrok mój zachwyca,
Tło firmamentu bogate
I młodociany promień księżyca,
I gwiazdek światło iskrzate.
Światło za światłem miga wesoło,
Kręgiem tanecznym się waży,
Lampa przy lampie stoi wesoło
U świętych niebios na straży.
Przykute oczy moje do nieba
Błądzą jak goście w tym kole.
Długoż mi jeszcze, długo potrzeba
Tułać się w ziemskim padole?
Otwórz się, grobie! otwórz się, głuchy!
Legnę w tobie bez popłochu:
Zrzucę cielesnych kajdan łańcuchy,
Strząsnę proch mojego prochu.
Zbędę się mego brzemienia w ciele,
Zbędę się bólu, zgnilizny
I ducha mego lotem wystrzelę
Do niebios, do swej ojczyzny!
Oprócz tęsknoty do nieba poezję refleksyjną Sarbiewskiego cechuje żywe poczucie piękna natury, na przykład w odzie Do Pawła Kozłowskiego, w której wzywa poeta przyjaciela, aby porzucił <
Jeszcze piękniejszy krajobraz namalował Sarbiewski w odzie Do Pawła Jordana Ursyna* wzywa tutaj poeta przyjaciela, żeby opuścił Rzym, korzystając z wakacji sierpniowych, i przyjechał do niego na wieś, do Bracciano pod Rzymem, gdzie się będzie rozkoszował piękną naturą: «Dokoła świecą zaciszne dąbrowy, -wysoko czoła wznoszące w niebiosa, - nad falą wzgórzy, gdzie uśmiech tęczowy -w szerokich błoniach srebrzysta śle rosa... dąb z olchą gada, z topolą zaś jesion, -sosna szmerami tłumaczy coś sośnie, - tak las, wzajemną miłością uniesion, - pociechę sobie śle wzajem radośnie... Z wysoka patrzą na fale wąwozy, - wieńcem trawiastych wpół spowite tkanin, - tam to, uchodząc ponurych zim grozy, - cieplejszych szuka zaciszy Rzymianin. - Dalej Cyminus-góra wstrząsa czoło, - ubrane w bujnej dąbrowy liść złoty, - co Boreasza pęd łamie wesoło, - kiedy za bary pochwyci się z Noty. - Szeroko władnie niwie i upałom, - nadstawia barki północne wytrwale. - Tymczasem cicho obmywa skał załom - jezioro; z falą zmagają się fale: - tak gnuśna Tetys ze sobą trwa w sporze, - grą świateł wodna się mieni głębina, - którą raz po raz to szybka łódź porze, - to statek żaglem pędzony przecina.»
Te wszystkie Boreasze, Noty, Tetydy, Neptuny, Diany, Feby stanowią nie M mniej częstą okrasę poezji Sarbiewskiego jak poezji humanistycznej wieku XVI. | Nie ustrzegł się on także ujemnych cech stylu barokowego, na przykład zbyt kunsztownych antytez, które zalecał w swojej poetyce jako środek do osiągnięcia «zgod-nej niezgody», czyli «niezgodnej zgody». Przeważa jednak w poezji jego to, co jest pięknym i trwałym nabytkiem stylu barokowego, a więc muzykalność wiersza, różnorodność strof lirycznych, a nade wszystko nie znana przedtem poezji polskiej ma-lowniczość: bogactwo barw, gra świateł i cieni; a i ruchu jest dużo więcej niż w poezji wieku XVI.
Wszystkie te piękności zajaśniały w pełnym blasku w utworze pisanym w latach 1627-1629, lecz wydanym dopiero przez Naruszewicza w roku 1757: Silviludia (Zabawy leśne). Władysław IV polował raz w lasach pod Birsztanami (w powiecie trockim); Sarbiewski, jako kaznodzieja nadworny, towarzyszył królowi w tych «zabawach lesnych» i one to pobudziły go do napisania utworu, który się składa z dziesięciu pieśni. Tu i owdzie mogłoby się zdawać, że jest to panegiryk na cześć bóla: poeta wzywa naturę, by pomagała do polowania królowi i jego dworzanom, zwraca się na przykład do rosy, żeby wskazała obławie ślady zwierząt, do wiatru, żeby orzeźwił skronie królewskie, do jeziora, żeby po całym świecie roznosiło sławę króla, do księżyca, by mu przyświecał, do cieniów leśnych, by go zasłaniały od skwaru.
Nie panegiryzm jednak jest główną nutą tych pieśni, tylko zachwyt nad pięknością natury: lasów i wód, łąk i kwiatów, jasnego dnia i nocy księżycowej, świateł i cieniów, ziemi i nieba; a jest to zachwyt nie tylko estetyczny, ale i religijny -widok pięknej natury daje poecie niewzruszoną pewność uczuciową, że jest Bóg, co więcej, poeta wpada w ekstazę mistyczną, w której uczucie zachwytu nad naturą zlewa się w nierozłączną całość z miłością Boga i tęsknotą do «ojczyzny nie-bieskiej»: «Kiedyz niebiański płomień - pierś swą spopieli w pył - i z dymu oszołomień - Duch-ptaszę, pełen sił, - uleci w tęcz ozdobie - i gniazdo będzie wił, -Miłości wieczna, Tobie?> Na czele Zabaw leśnych można by położyć, jako ich najlepszą charakterystykę, trzy wiersze z Przedświtu Krasińskiego: «My podnosim wzrok nasz w górę - i gdy widzim tę naturę, - w niej i za nią czujem... Boga!»
Czasem wyraża Sarbiewski swoje zachwyty nieco sztucznie, mówiąc na przykład, że o brzasku dnia kwiaty «bolesnie opłakują pogrzeb nocy» albo że «rankiem wschodzący, a wieczorem zachodzący Febus, niby Feniks niebieski, znajduje kołyskę i mogiłę» w przezroczej toni jeziora. Ale nieraz jest w tych zachwytach wdzięczna harmonia sztuki z prostotą: «Dhigimi paśmy ścielą się cienie, - jak widma senne w dal płyną... - nad jakąś cichą, polną drożyną - przystanął księżyc, wsłuchan w milczenie... - usnęły gaje w ciszy głębokiej...» «Mroki na światła napadły tłumnie, - cicho mrą blaski gasnące... - z pobladłą twarzą kładzie się słońce - w głuchych ciemności ponurej trumnie... - Noc czarną płachtą okrywa pola.»
SILVILUDIUM DRUGIE. DO ROSY (Taniec pasterzy, gdy Władysław przybył rankiem do Soleczników)
I
Urocza roso poranna,
Którą jasne niebo miecie,
Co, jak manna,
Barwne kwiecie
Brylantów tęczą bogacisz
I pąk każdy, każdy kiełek
W cieniu zacisz
Stroisz w cudnych sznur perełek!
II
Czujna wschodu ogrodniczko,
Co umorusane w pyle
Łąki liczko
Zwilżasz mile
Koneweczką srebrną co dnia!
Łzo tęczowa, którą zdradnie
Zorza wschodnia
Rumianemu niebu kradnie!
III
Mleko zorzy, która w sadzie
Pierś, strojną w blaski szkarłatów,
Z cicha kładzie
W usta kwiatów!
Wznosząc pąki wonne, duże
Wiotkimi warg barwnych płatki;
Wokół róże
Biorą pokarm z piersi matki!
IV
Gwiazd jasnych świto wesoła,
Skry rozsiane przez niebiosy,
Gwiazdy sioła,
Perły rosy,
Łezki z kwiatów ócz płynące,
Które żałość nieci szczera,
Gdy na łące
Pierzchająca noc zamiera.
V
Śladów zwierząt świeże piętna,
Których łatwo wzrok nie złowi,
Roso skrzętna,
Zjaw królowi!
W gąszcze, których nie zna gawiedź,
Kędy zwierz się chytrze chowa,
Łowców zawiedź,
Poranna roso perłowa!