Kołpak by mi łysinę soboli nakrywał,
A ryś spod brandebury bujny połyskiwał.
To mi to kunszt zyskowny! Często w jednej chwili
Człowiek się pod pieniędzmi ledwie nie uchyli,
A czego nie wypisze przez rok ni wyczyta,
Jedna mu da fortunę w kartach faworyta!
Mój zaś bożek, Apollo, ża usługi krwawe
Dał mi w nadgrodę szkapsko, Pegaza, włogawe,
Który nie z jednym pono, jak się często zdarza,
Na popas do Świętego zabłądził Łazarza.
Ostatnie to rzemiosło, co prócz sławy kęsa
Nic nie daje autorom - ni chleba, ni mięsa,
I żyć każe sposobem prawdziwie uczonym:
Wodę łykać, a wiatrem żyć z chamaleonem.
Gdybyć to kupowano księgi, toby przecie
Człowiek jaką łachmanę zawiesił na grzbiecie!...
Lecz w naszym kraju jeszcze ten dzień nie zawitał,
Żeby kto w domu pisma pożyteczne czytał.
Jeden drugiego gani, że czas darmo trawi;
Mówi szlachcic: «Czemu ksiądz księgą się nie bawi?
Jemu każe powinność na to się wysilać,
By nauką i pismem zdrowym lud zasilać...
Alboż mu to o żonce z dziećmi myślić trzeba ?»
A ksiądz: «Toć szlachcic sobie sam nie robi chleba:
Sto pługów na jednego pasibrzucha ryje;
Pewnie się on za dobro pospolite bije?
Nie uziębnie na mrozie, na deszczu nie zmoknie:
Siedzi w zimie przy ogniu, a w lecie przy oknie,
Gadając z panem Żydem, kto w karczmie nocował,
Wiele śledzi wyprzedał, wódki wyszynkowa!...
Mógłby też co przeczytać, a z odętym pyskiem
Nie być tylko szlachcicem herbem i nazwiskiem,
Osobliwie, że mu się nie chce panem bratem
Być prostym, ale posłem albo deputatem;
Niepięknie to, że sędzia nie zna prawa wcale,
Chociaż jaśnie wielmożnym bywa w trybunale;
Ani ów poseł z wielką przyjeżdża zaletą,
Co tylko na podatki głośne ryknie veto
Tak się oni spierają; po staremu przecie
I ten, i ów nie wiedzą nic o bożym świecie;
Każdy mówi, iż nie mą czasu do czytania,
Każdy się swą zabawą ód książki zasłania:
Chłop ma co robić w polu, a rzemieślnik w mieście;
Mnich zabawny swym chórem lub chodzi po kweście;
Ksiądz... lecz ja nie chcę z takim państwem mieć poswarki;
Kupiec łokcia pilnuje lub zwiedza jarmarki;
Palestrant gmerze w kartach, co je strzygą mole;
Szlachcic pali tabakę lub łyka przy stole;
Dworaczek piętą wierci; żołnierz myśli, kędy
Karmnik z wieprzem, ser w koszu, a z kurami grzędy;
Pan suszy mózg nad tuzem i wymyśla mody;
Kobieta u zwierciadła, póki służy młody
Wiek, siedzi, a gdy starsze przywędrują lata,
Cudzą sławę nabożnym językiem umiata;
Stary duma, jak mu grosz jeden sto urodzi;
Młokos wiatry ugania i bidą płeć zwodzi.
A z tej liczby zabawnych, można mówić śmiele,
Chłopi tylko a kupcy są obywatele.
Słyszałem ja, gdy pewny szlachcic do Warszawy Przybył dla pewnej ze swym proboszczem rozprawy, Który go za wytyczne wyklął z kazalnicy, Ujrzał sklepik z księgami na Farskiej ulicy; Dziad je jakiś przedawał. Spytał na przechodzie: «A nie wyszło też jakie dzieło w nowej modzie, Bym je zawiózł dla dzieci? Dobrze to nawiasem I samemu przy piwku co poczytać czasem; Teraz jest świat uczony; daj Boże, poczciwy Żeby był, a poprzestał już wyrabiać dziwy!» «Mam I odpowie staruszek - i różnych, i wiele: Są Kazania na święta i wszystkie niedziele.» ^Zachowajcie dla księży, mój bracie, boć lepiej Z karty dobrze powiedzieć, niż co drugi klepi, Diabeł wie co, z pamięci na święconym drzewie, A tego, co powiada, sam i słuchacz nie wie.» «Mam wydanego teraz niedawno Tacyta.» «Niech go sobie sam miły pan autor przeczyta: Nie masz tam nic śmiesznego! To pisarz pogański.» «Więc waćpan racz dla śmiechu kupić Sejm szatański.* «To pewnie po radomskiej co nastąpił radzie ?» «£j, nie! Tu, w czarnej siedząc Lucyper gromadzie, Słucha biesów, aby mu rachunek oddali: Wiele ludzi po świecie pooszukiwali, Wiele niewierny patron spraw wygra niesłusznych,
Wiele ktoś nawyłudza złotówek zadusznych,
Wiele łez pan wyciśnie z poddanych okrutny,
Wiele biesów naliczy szuler bałamutny,
Wiele plotek po mniszkach, próżności po damach,
Obietnicy u panów, a łgarstwa po kramach.»
«To coś bardzo strasznego...» - «Owoż arcyśliczna
Książka, co tytuł Przyjaźń ma patryjotyczna
«Musi to być szalbierstwo: teraz patryjotą
Ten tylko, co do siebie zewsząd garnie złoto;
Miłość dobra ojczyzny w księgach tylko stoi;
Każdy się w sobie kocha i o siebie boi;
Żeby mu kordon jakiej nie zagarnął wioski,
Waląc wreszcie na króla i winy, i troski.»
«Są wiersze.» - «To błazeństwo!»- «Są też Polskie dzieje.»
«Bogdajbyście wisieli na haku, złodzieje,
Żeście, w wieczne swój naród podając pośmiechy,
Powyrzucali z kronik i Wandy, i Lechy!»
«A o gospodarstwie też będzie wziąć co wola?»
«I bez książek pszenicę rodzi moja rola!»
«To o rządzie Europy ?»- «A mnie bies co potem,
Jakim się cudze sprawy wiją kołowrotem!
Ja wiem, że u nas sejmik będzie na Gromnicę,
A jarmark na Łucyją, świętą męczennicę!
Nie baj, miły staruszku; trzeba dla mej pani
Dryjakwi, co od Złotej noszą Węgrzy Bani:
Dwa razy tylko była mi w Warszawie, alić
Nie może, biedna, spazmów od siebie oddalić.»
«Takie rzeczy w aptekach.» - «Więc przecie, mój bracie,
Drukowane jej w sklepie opisanie macie.»
«Cóż więcej ?» - «Kalendarza!» - «A jakiego ?»- «Co by
Uczył, czy będą u nas i jakie choroby
W tym roku, jeśli pokój czy będziem mieć wojnę,
Czy głód, czy urodzaje obaczymy hojne.»
«Jest mały kalendarzyk.)) - «Ten?... to zdrajca, który
Poodzierał szlacheckie nazwiska ze skóry,
Co nigdy nie napisał (aż mię serce boli!),
Łubom za przywilejem wendeński podstoli5;
Będę się, chyba że mię śmierć ze świata zdejmie,
Publicznie protestował za wzgardę na sejmie,
By mi go zerwać przyszło!...> tak po targu sprzecznym
Dawszy tynfa rudego z mieczem obosiecznym, Poniósł biblijotekę na ładimek głowy: Receptę do dryjakwi i kalendarz nowy!... Owóż masz literata! Niejeden to taki, Co woli w domu czytać szpargał lada jaki Lub zbijać tylko grosze, by je pan syn stracił, Niż gdyby rozum pięknym czytaniem zbogacił. Więc jako też kto czyta, tak potem i prawi: Pali Euksyn, na piaskach papierowe stawi Okręty, bohatyrów na powietrzne sadzi Wozy i przez obłoki gryfami prowadzi; Zamienia ludzi, w wilcze przyodziawszy skóry; Nosi baby na Łyse przez kominy Góry; Widzi Abla z Kaimem na miesięcznej zorze I solone Syreny prowadzi przez morze...